poniedziałek, 31 października 2016

Dwa miesiące samą wodą.

Pierwszy poranek po myciu.
Hej, minęło już dwa miesiące... prawie, bez czterech dni... ok.
Myślę że to ostatni wpis z comiesięcznej aktualizacji. Następny może zrobię z okazji pół-rocznicy, albo jak zrezygnuję z tej metody w najbliższej przyszłości z jakiegoś jeszcze mi nieznanego powodu.



Od czego by tu zacząć... hmmm.

Częstotliwość mycia włosów.
Zapowiadałam w poprzednim wpisie, że będę próbowała myć włosy co 3 dni (hahaha). Zaczęłam miesiąc z takim nastawieniem, ale żeby nie zapominać o myciu włosów myłam w środy i w niedziele, wieczorem. Raz po 3 raz po 4 dniach.

Przestawiłam się na wieczorne mycie, ponieważ zrobiło się już zimno. A z moimi nadwrażliwymi zatokami, lepiej nie wychodzić z domu z mokrą głową. Jestem zazwyczaj jedną z pierwszych osób noszących czapkę.

Teraz wyjaśnię dlaczego miałabym zapomnieć umyć włosy! Odzwyczaiłam się od mokrych włosów, jest na nie za zimno. u nas w domu jest 19 - 20 stopni. A dla mnie to temperatura zdecydowanie za zimna, jestem ciepłolubna (czyt. zmarźlak). Tak więc mój okres przejścia psychicznego zakończył się tym, że wolę sobie upinać tłuste włosy zamiast marznąć z mokrą głową. Gdybym znalazła sposób na pozbywanie się nadmiaru tłuszczu bez moczenia włosów... Ah. I tak z osoby która nie wyobrażała sobie przeżyć dnia bez umycia włosów, stałam się osobą, dla której jest to przykry obowiązek. Jestem w stanie zaakceptować dużo więcej.

Mycie włosów w środę i w niedzielę zakończyło się po dwóch tygodniach. Skoro potrafiłam je przetrzymać do niedzieli 4 dni, w środę na trzeci dzień było zdecydowanie za wcześnie na mycie. Tak więc obecnie myję włosy co 4 - 5 dni, ale planuje sobie wyznaczyć jakiś jeden dzień w tygodniu i myć je raz na tydzień.

Włosy najlepiej myje się jak są już mocno przetłuszczone.
Tak to już wygląda na trzeci dzień.
Czystość włosów.
Nie będę ukrywać, że nie jest to to samo co po szamponie, na włosach zawsze pozostawiona jest warstwa tłuszczu. To jest normalne. Jeśli ktoś oczekuje takiej suchej czystości jak po szamponie, to nie jest to metoda dla niego.

Nie noszę włosów rozpuszczonych. Moje włosy bardzo się strączkują i nie podoba mi się to dlatego nie noszę ich rozpuszczonych, czasami tylko pierwszego dnia. Drugiego dnia robię kucyk. Trzeciego dobierany warkocz, a w kolejne dni koka, messy buna, lub bardziej ułożonego i przypinam dokładnie odstające włoski spinkami. używam 6 - 8 spinek następującego typu:
Nie nadają się do tego żabki, do koka tak, ale nie do odstających włosów.

Jeśli nie miałaś nigdy problemów ze strączkowaniem możesz śmiało myć samą wodą.

Moje sebum pod względem olejowania bardzo przypomina mi olej kokosowy, wnika we włosy i je wypełnia. Moje włosy są grubsze! Warkocz jest solidniejszy, nadal cieniutki ale mniej. Końcówka warkocza w dotyku przypomina włosie pędzla do makijażu. Uwielbiam dotykać moich włosów.

Kiedy włosy są tłuste...
To jest najdziwniejsza rzecz, czasami włosy są bardzo tłuste w dotyku, aż nieprzyjemne, ale na takie wcale nie wyglądają. Innym razem mam wrażenie, że w dotyku są czyste a wyglądają na tłuste.

Interakcje społeczne.
Zero problemu, jak czujesz się niepewnie zepnij włosy i nie ma problemu. Jeśli uważasz że nadal jest problem - pomaluj się.
Nikt, absolutnie nikt poza mną nie zwraca uwagi na moje włosy. Jeśli z kimś rozmawiam ludzie patrzą mi w oczy. Często też patrzą na to w co jestem ubrana, natomiast prawie nikt nie patrzy na moje włosy. Jeśli jesteś włosomaniaczką, zapewne patrzysz na włosy ludzi, ja patrzę. Ale ludzie, którzy żyją bez zamartwiania się kondycją włosów nawet nie zwracają na to uwagi. Po tym całym okresie przejścia na mycie samą wodą gdy widzę jakieś niedbale upięte, naturalne włosy podoba mi się to o wiele bardziej niż silikonowy blask na idealnie rozprostowanych włosach, kiedy farbowałam włosy na rudo (pomarańczowo). Gdy widziałam osoby w tym samym odcieniu, miałam ochotę zapytać jakiej farby używają, bo to podobało mi się najbardziej. Gdy byłam włosomaniaczką patrzyłam tylko na to czy ktoś nie ma zniszczonych końcówek. A myślicie, że taka osoba farbująca włosy, myślała aż tyle o tych końcówkach, zapewne myślała tylko coby jej kolor nie wypłowiał. Myślę, że tak samo jest z myciem samą wodą. Jeśli jesteś gotowa spróbować, jeśli się nie boisz, co ludzie powiedzą, jak ci się akurat nie uda domyć włosów, spróbuj. Jeśli natomiast wygląd jest dla ciebie bardzo ważny, i lubisz mieć idealnie czyste włosy, to nie będziesz zadowolona z tej metody.

Życie nie kręci się wokół włosów.
Moje życie już nie kręci się wokół włosów, wokół kosmetyków. Ja poszłam o krok dalej i zaczęłam myć całe ciało samą wodą, czasem płukanką z octu jabłkowego. Do demakijażu używam masła Shea jak również w przypadku podrażnień skóry, suchej skóry. Zęby myję mieszanką węgla aktywnego z olejem kokosowym. Z kosmetyków do makijażu mam kredkę do oczu i tusz do rzęs, których używam coraz rzadziej. Miałam jeszcze czerwoną szminkę, ale kiedyś ochroniarz kazał mi ją wyrzucić, bo inaczej nie mogłabym wejść na jakieś tam wydarzenie (mieszkam we Francji i jestem przeszukiwana za każdym razem, gdy chcę wejść na jakieś wydarzenie, raz nawet w IKEI, jest tak po atakach terrorystycznych, które miały miejsce w tym kraju). Nie płaczę za moją szminką, chociaż powiem, że się nieźle wkurzyłam.

Wokół czego się zakręciło.
Dlatego też nie ma mnie na tym blogu i nie czytam blogów innych włosomaniaczek, bo temat kosmetyków już mnie nie interesuje. Natomiast zainteresowałam się zupełnie innym tematem, jak zwykle trafiłam na niego oglądając różnych youtuberów. Szukałam tych którzy przestali używać kosmetyków, tak jak ja. I zdecydowana większość z nich to minimalistyczni weganie. O ile weganizm mnie nie wciągnął (jeszcze), jestem raczej na skraju wegetarianizmu. Jem bardzo mało mięsa, a teraz postanowiłam spróbować wegeterianizmu tak serio. To minimalizm, w jakimś tam moim sensie tego wszystkiego zainteresował mnie bardzo. Zwłaszcza, że słuchając tych wszystkich porad, zdałam sobie sprawę, że jestem minimalistką z natury.
Jak to u mnie wyglądało, po czym poznałam, że jestem minimalistką.
Całe życie miałam dwie pary dżinsów, a nawet jeśli z jakiegoś powodu miałam trzy pary, używałam tylko dwóch, a trzecie czekały aż jedne z dwóch się zepsują. Jedną parę noszę średnio, pół roku - do roku, zanim się przetrą (Niestety nie posiadam tej słynnej przerwy między udami i uda trą). Inni ludzie starają się dojść do takiego stanu, gdzie dla mnie to zupełnie naturalne.
Zawsze starałam się pozbyć zbędnych przedmiotów. Jeśli chodzi o ubrania, jeśli np minęło lato i mam jakieś letnie ubranie, którego ani razu nie założyłam, bo coś mi w nim nie pasowało, nie miałam problemu z jego wyrzuceniem. Nawet chciałam to zrobić, ciążyło mi posiadanie czegoś czego nie używam.
Ogromną radość sprawiło mi te ograniczenie kosmetyków do wyżej wymienionych pięciu sztuk (sześciu, bo używam mydła do mycia rąk).
Jakieś sprzęty, biżuterie sztuczne i inne tego typu rzeczy, które w jakimś tam momencie uważałam, że są mi potrzebne, ale szybko się okazało że nie, chciałam upchnąć po rodzinie po znajomych. Posiadanie czegoś czego nie używam zawsze wydawało mi się problemem. Myślę, że było tak dlatego, że lubię porządek, ale nie lubię sprzątać (choć i na to znalazłam sposób). Generalnie chcę iść w kierunku nie kupowania nowych przedmiotów, na to też mam już kilka sposobów. Jeśli ktoś z moich czterech czytelników jest zainteresowany tematem, mogę coś na ten temat jeszcze napisać. Jeśli nie, to pewnie następną notką będzie pół roku WO. Więc pa, trzymajcie się.

10 komentarzy:

  1. Wielki ukłon ze tak Ci to wychodzi. Inspirujesz. Mam nadzieję, że jednak jakiś post przed półroczna aktualizacja się pojawi bo lubię je czytać!:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chętnie przeczytam o sposobach na niekupowanie ;-)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje z tego jak długo tak myjesz swoje włosy :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, bardzo ciekawe. Powiem ci że też myślałam o nie myciu włosów, kiedyś było codziennie a teraz raz na 4 dni a i tak stwierdzam że to zawracanie głowy.

    OdpowiedzUsuń