niedziela, 18 września 2016

Dziecko we mgle - Mycie włosów samą wodą. Tydzień drugi - Akceptacja.


Jeszcze nie mówiłam, dlaczego zdecydowałam się na tak radykalny sposób. Byłam bardzo zadowolona z mojej odżywki myjącej, ale całym tym delikatnym myciem włosów udało mi się zdobyć tylko jedną dobę świeżości... To dużo i mało jednocześnie. Trwa to prawie dwa lata, więc pewnie by tak zostało.  Gdy zobaczyłam te kobiety stosujące WO i ich zadowolenie postanowiłam spróbować. W pewnym sensie to droga do akceptacji samego siebie, w końcu akceptujesz swoje sebum. Jakby nie było to część Ciebie! Po co walczyć z własną naturą. Tak jak w jodze, akceptujesz i szanujesz swoje ciało, nie robisz więcej niż Ci pozwala, a niepostrzeżenie, krok po kroku dochodzisz do coraz lepszych rezultatów. Ciało pozwala Ci na coraz więcej, współpracujecie. Zaczynam współpracę z moim ciałem na zupełnie nowej płaszczyźnie. "Włosowe Zen"!
W pierwszym tygodniu miałam tylko dwa dni "wyjściowych" włosów. Trzy dni, gdy najchętniej zostałabym w domu i dwa dni, średnie. Bad hair day every day!
W tym tygodniu dużo lepiej.



Na początku tygodnia wypracowałam właściwą metodykę, która pozwoliła mi się cieszyć czystymi włosami każdego dnia. Włosy są nawilżone aż po same końce z wyjątkiem końcówek zniszczonych. Bardzo widoczne stały się rozdwojone końce. To są jeszcze pozostałości po farbowaniu. Któregoś dnia wzięłam po prostu nożyczki i obcięłam je pojedynczo. Pojawił się ogromny problem - strączkowanie włosów… przez co musiałam nosić je upięte. W kucyku lub w koku prezentowały się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że problem dotyczy okresu przejściowego i później to się unormuje, a jeśli nie, będę musiała znaleźć jakiś sposób. Możliwe że suchy szampon... Zastanowię się nad tym. Jeszcze mamy upały, więc i tak nosiłabym włosy w kucyku. W tym tygodniu prezentuje jeszcze dziennik tak samo jak w tygodniu poprzednim. Natomiast myślę, że w trzecim tygodniu w niedzielę lub poniedziałek pojawi się aktualizacja stanu włosów i opisze ogólnie, to co się działo. Tylko na początku tygodnia były pewne zmiany a później wszystko się unormowało i każdy dzień wygląda tak samo.

Dziennik
Poniedziałek:
Umyte wg procedury wypracowanej w poprzednim tygodniu. Nie jestem do niej przekonana. Powinnam jednak, więcej szczotkować, bo czubek głowy, znów się nie odmył :(
Po rozczesaniu są śliczne, ale potem zbijają się w strączki, więc raczej kucyk. Sebum mam doprowadzone aż do końcówek.
Zaskoczyły mnie fale. Myślałam, że włosy będą ciężkie i proste od tego całego tłuszczu, a one się dziś falują :)
Wprowadzam szczotkowanie po myciu! Szczotkowanie po myciu pozwala się pozbyć tego, czego nie udało się wypłukać z włosów oraz osadu z twardej wody, który chyba będzie moim problemem.
Mój piątkowy sukces przypisywałam czwartkowemu nie myciu włosów, ale teraz wydaje mi się, że było to środowe szczotkowanie. Będę to testować!
Po dokładnym wyczesaniu noszę jednak włosy rozpuszczone. Czubek głowy wygląda lepiej. Cały wieczór szczotkowałam, mimo że włosy już wyszczotkowałam dobrze, szczotkowałam dalej. Wieczorem nie czułam, że moje włosy są tłuste, a są miękkie i miłe w dotyku!

Wtorek (zmiana reguł gry):
Obudziłam się, wypiłam kawę, przeczesałam włosy TT i dzikiem, oceniłam ich stan - można umyć. Postanowiłam nie męczyć się z gorącą wodą, więc nie było potrzeby używania miski. Przed prysznicem mały masaż głowy, chwilę rozprowadzania sebum palcami. Pod prysznicem użyłam wody w normalnej temperaturze i pomasowałam je jeszcze z minutkę. Głównie te miejsca, gdzie mam zazwyczaj najbrudniejsze włosy czyli czubek i górna część tyłu głowy (tutaj potrafiłam sobie włosów nie domyć nawet, gdy używałam szamponu!).
Gdy włosy schły, nie czułam ich jakby były tłuste, raczej jakby były wyprane w płynie do płukania z lanoliną :) jak mięciutki sweterek :)
Po wyschnięciu szczotkowałam je przez około pół godziny, co jakiś czas myjąc ręce.
Po przebudzeniu i przeczesaniu.                Po prysznicu nieczesane.                   Po 15 minutach szczotkowania.
W dotyku są tłuste, ale prezentują się ok, po jakimś czasie się strączkują.
Później znów umyłam szczotki i znów szczotkowałam, tłuszcz powoli znikał. Nadmiar sebum usuwany jest za pomocą szczotki i na niej się osadza. Więc po każdym użyciu należy szczotki umyć mydłem. Do mycia szczotek z włosia dzika dobrze nadaje się TangleTeezer, przy okazji sam jest myty :)

Środa, (współpraca?):
Rano włosy wyglądały gorzej niż w dzień poprzedni, ale w dotyku były miłe. Nie tłuste. Czyżbym się przyzwyczaiła? Jednak nie! Po roztrzepaniu palcami wyglądają ładnie i są odbite od nasady, tłuste włosy się nie odbijają od nasady! Sebum zmieniło konsystencję. Mimo wszystko postanowiłam te włosy wypłukać wodą. Pijąc poranną kawę wykonałam masaż. Temperatura wody tak jak wczoraj. Mokre włosy nie są tłuste, jak to było do tej pory. Po wyschnięciu maja tendencję do zabijania się w strączki, ale wystarczy roztrzepać palcami i wyglądają ok. W dotyku nie sprawiają wrażenia brudnych. Nawet nie jestem pewna czy to mycie dziś było konieczne, bo niewiele zmieniło. Powinnam dłużej rozprowadzać tłuszcz palcami. Po południu stwierdziłam, że czubek głowy i górna część tyłu (klasycznie już) są przetłuszczone, więc rozprowadziłam nadprodukcję palcami a później wyszczotkowałam.
1) Po obudzeniu; 2) Po myciu, szczotkowaniu, roztrzepane; 3) Po szczotkowaniu po południu; 4) Widok z bliska na strączki
Pamiętacie te reklamy płynów do płukania z lanoliną, czyli olejkami produkowanymi przez owczą skórę by chronić wełnę? A pamiętacie te reklamy środków do mycia ludzkiej skóry, które tak doskonale walczą z sebum, czyli złym tłuszczem produkowanym przez ludzką skórę, żebyśmy wyglądali brzydko. Ja już nie produkuję sebum, produkuję lanolinę :)

Czwartek:
Budzę się, dotykam skalpu, jest niewielka ilość nadprodukcji, piję kawę, rozprowadzam palcami. Moje nowe poranne rytuały.
Jest tak jak wczoraj, nie ma tego dużo, ale te strączki. Włosy wyglądają na brudniejsze niż są. Bardzo mi to przypomina używanie ciężkich masek, silikonów itp.
Poranna toaleta, myję zęby. Potem twarz samą wodą, wycieram wodę i tłuszcz ręcznikiem. Rozprowadzam nadprodukcję na włosach. Patrzę na ręcznik z mikrofibry. Wycieram nim skalp, rozdzielając pasma. Mówię mu: pij tłuszcz, a on mnie słucha. Wycieram suche włosy na długości. Podoba mi się. Recznik do pralki, idę szczotkować.
Spoko, takie same jak wczoraj. Błyszczą.Idę pod prysznic, włosów dziś nie myję.
1) Tylko wytarłam 2) i wyszczotkowałam 3) by za chwilę się pozbijały w strączki!!!
Po południu to nie wygląda dobrze. I po co kombinowałam? Jednak trzeba je odświeżać wodą codziennie. Puki co...

Piątek:
Czy ktoś może mi powiedzieć dlaczego ja zawsze muszę tak kombinować?!
Wczoraj byłam trochę zajęta życiem a nie włosami, więc nie było wieczornego szczotkowania. Nie było wczoraj mycia i było tylko jedno szczotkowania, a moja skóra jeszcze nie wie, że ja już nie używam szamponów! Dziś rano znów przetłuszczone... aaajj trzeba sie było bardziej namęczyć dziś z myciem. I szczotka, szczotka, szczotka... Ale jest ładnie.
Bilans: Ja - chora, włosy - jak z reklamy (gdyby tylko się nie zbijały w strączki chwilę po)
Sobota:
Miałam dziś koszmar o metodzie No Poo... Gorączka... (koszmar nie dotyczył samego mycia włosów, a stanowiska kościoła w tej sprawie lol.)
Za to moje włosy mają się dziś dobrze. Lśnią. A ja podejrzewam, że muszę zmienić produkt, którym myję szczotki... Ale o szczotkach napiszę niedługo...
Prwie tafla?
Włosy związałam zaraz po rozczesaniu i nic z nimi dziś nie robiłam, bo wyszłam na cały dzień z domu. Wcale dziś nie miałam wrażenie że są w dotyku tłuste, nic a nic, tak jak po szamponie! Do tej pory było tak nawet po myciu. Może nie dużo tłuszczu ale jednak. Takie ani brudne ani czyste... A dziś są zdecydowanie czyste!

Niedziela, (szok i powątpiewanie):
Obudziłam się, przeczesałam włosy palcami, dotknęłam skalpu... Ani grama tłuszczu. Czyżby już minął okres przejścia, czyżby stan świeżości zaczął się przedłużać. Rozczesałam włosy i związałam w kucyk. No i obserwuję jak rozwinie się dzień.
(dziś jest pochmurno, więc zdjęcie jest brzydkie, to jest ta sama ściana co zawsze!)
Prawda, że dużo ładniejsze niż w czwartek rano?
Około godziny pierwszej pojawiła się już pewna ilość sebum. Ale nie ma jeszcze przetłuszczonego wyglądu. Mogę powiedzieć, że zyskałam 5 - 6 godzin, po dwóch tygodniach!
Około godziny szesnastej czułam że skalp jest już dość mocno przetłuszczony. Co dziwne, wcale tak nie wyglądał:

Zaczął wyglądać na przetłuszczony chwilę później, po wykonanym masażu, ale szczotka sobie z tym w miarę możliwości poradziła.  Do kucyka się jeszcze nadają.

Wnioski:
Water Only krok po kroku (od nowa):
Zapomnijcie o tym co napisałam tydzień temu, błądziłam niczym dziecko we mgle. Skreślam wszystko.
Wszystko należy opisać od początku.
Myjemy włosy tak często jak jest to konieczne, możliwe jest codziennie mycie włosów:
1) Przeczesujemy włosy TT i Masujemy skalp (chwilę).
2) Rozprowadzamy sebum palcami, chwytamy cienkie pasma włosów pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym i przesuwamy palce w kierunku wzrostu włosa, dość energicznie, ale delikatnie. Wykonujemy zwłaszcza u nasady włosów i w miejscach gdzie domycie jest największym problemem.
3) Pod prysznicem powtarzamy punkty 1 i 2. Temperatura wody taka jak przy myciu włosów szamponem.
4) Po wysuszeniu włosów, szczotkujemy (co najmniej 15 minut). Jeżeli powstały jakieś kołtuny albo zwyczajnie włosy są splątane, najpierw rozczesujemy TT.
5) Szczotkujemy włosy jeszcze raz w ciągu dnia lub wieczorem (lub dwa razy, w zależności od czasu i potrzeb). Używamy czystej szczotki - taka, która po przeczesaniu palcami zostawia na nich olej, nadaje się do mycia (możliwe, że kilka razy dziennie).
Podczas mycia pod wodą skupiamy się na nasadzie włosów, podczas szczotkowania na całej reszcie. 
W razie bad hair day związujemy/upinamy włosy.
Okres przejściowy powinien być do przejścia! 

4 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem ze tyle wytrzymałas !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod olbrzymim wrażeniem! Po pierwsze - gratuluję wytrwałości! Po drugie - efekty są coraz lepsze! Tak, jak na początku wątpiłam w skuteczność tej metody, tak teraz dzięki Tobie nabieram do niej "szacunku":)

    OdpowiedzUsuń
  3. podziwiam Cię, nei wiem czy ja bym wytrzymała

    OdpowiedzUsuń